Wadowice
W miniony weekend odbyła się kolejna edycja zawodów Firefighter Combat Challenge w Wadowicach… tak… tak … tak… to już V edycja, a przy okazji tej liczby nie mogę pominąć w artykule osoby, dzięki której rok za rokiem zawody odbywają się i mają tak świetną oprawę : Jurek Leśniakiewicz! W imieniu wszystkich zawodników: „dziękujemy”.
I zacznę trochę od końca, ale myślę, że warto. Każdy, kto doczekał do ceremonii zamknięcia, z pewnością zwrócił uwagę na słowa zastępcy Komendanta Wojewódzkiego PSP w Krakowie st. bryg. Marka Bębenka, który podkreślił, że dzięki strażakom z podziału bojowego, na co dzień narażającym życie i z poświęceniem pełniącym służbę, Państwowa Straż Pożarna cieszy się tak dużym zaufaniem społecznym. Jednocześnie zawody FCC, dzięki którym społeczeństwo może się przekonać o wysokiej sprawności fizycznej strażaków, potwierdzają, że tak wysokie zaufanie nie jest dane na wyrost!! Mam zatem nadzieję, że idea organizacji zawodów FCC będzie podtrzymana i być może szerzej propagowana w naszej formacji.
A teraz wracając do tego co działo się na torze. Do Wadowic chyba każdy ma daleko, a jednak każdy chce tam być! Blisko 130 zawodników stawiło się na start. Czesi, Słowacy, Francuzi i najliczniej Polacy. Starty zawodników przypadały zgodnie z czasami, jakie wpisywali zawodnicy podczas rejestracji, czyli osoby startujące pierwszy raz rozstawione były na początku. Tutaj zawsze jest ciekawie, bo jeden bieg, gdy zawodnik nie kończy toru, przeplata się z innym świetnym czasem, a biorąc pod uwagę, że to pierwszy start danego zawodnika, można wychwycić młode talenty! Kolejno osoby z czasami powyżej 3 minut i lecimy w dół. Fajny występ w wykonaniu Justyny Pająk z OSP Białka… gdyby tylko udało się podnieść manekina za pierwszym razem, byłby świetny czas!! Potem było trochę emocji i uśmiechu przy startach zawodników, którzy w fantastyczny sposób udowadniają, że pomimo rywalizacji potrafią bawić się tym sportem, myślę tu o Ząbkowicach. Końcówka startów to oczywiście TOP 10, czyli mamy tam 3 zawodników z Team Warszawa, jednego zawodnika z drużyny ze Szczecina, która najprawdopodobniej przeżywa kryzys, biorąc pod uwagę kilka lat wstecz(?) W dziesiątce znajdą się jeszcze zawodnicy z Ostrowa Wlkp., Ząbkowic Śl. I dalej „final four”, czyli wciąż depczący po piętach i nieco „pechowy” Jeż ze Zgierza – mimo wszystko Łukaszowi Kotarskiemu gratulujemy pięknej życiówki! Trzecie miejsce dla Tomasza Grzelaka, drugie dla Rafała Berezy i pierwsze dla Daniela Góralczyka.
Wśród pań na najwyższym miejscu podium staje Agnieszka Wojciechowska, na drugi wspomniana wcześniej Justyna Pająk, a miejsce trzecie Aleksandra z Czech.
W kategorii M40 pod nieobecność Marka Kamińskiego – na pierwszym miejscu Gwadera Radek, potem Polowczyk Zbigniew i Lasota Mariusz. ( Radziu z premedytacją napisałam o Marku, bo może w Toruniu będziesz miał okazje mu się zrewanżować?).
Kolejny dzień zaczął się od eliminacji sztafet. Dla jednych skupienie i omawianie detali w zmianach sztafetowych, dla innych poszukiwanie 3 osób do sztafety i nauka, na czym polegają zmiany sztafetowe. Występ jednych jak i drugich ma swój urok!
Po eliminacjach sztafet, starty tandemów. Po trzech edycjach zawodów FCC w Polsce wiadome stało się, na które tandemy należy czekać z niecierpliwością… Grzelak/ Kurach – 1:15,83… potem dobry występ wspomnianych wcześniej strażaków ze Szczecin Krawczyk/Piwowarski 1:23,32 i prawie na sam koniec – koledzy z tej SAMEJ DRUŻYNY – ( celowo będę to podkreślała, ze względu na niesprawiedliwość, jaka dotyka moją drużynę ) Bereza/Góralczyk i wygrana o 12 setnych przed Warszawiakami – 1:15,71…
W tandemach mix prawie doszło do „sensacji”… trójka z Krakowa Wojciechowska/ Świderski zaledwie niecałą sekundę przed Hero Team – Rutkowska/Grzelak, a na trzecim miejscu z niewielką stratą Beskidzki Team FCC.
W końcu dotarliśmy w teorii do najciekawszej części zawodów, czyli finału sztafet. Niestety finał odbył się w deszczu – toteż z małą dawką emocji ze względu na niewielką ilość obserwatorów. Ostatecznie : Team Warszawa, przed Szczecinem A i Szczecinem B.
Ok, czas na plusy i minusy! Na duuuuuży plus dla organizatorów – woda pitna w ilości nieskończonej dla zawodników, ławeczki z parasolami, skądinąd bardzo wygodne… pokazy wyrzutu oleju i inne atrakcje wokół toru. Na minus – deszczowa sobota, która trochę popsuła atrakcje przygotowane przez organizatorów.
Przy kolejnej okazji napiszę, ile obecnie czołowy zawodnik Daniel „Góral” Góralczyk zarobił w tym półroczu ( kto wie ten już się uśmiecha pod nosem ) i sprostuję niesprawiedliwość dotyczącą klasyfikacji drużyn, gdzie komenda warszawska mierzy się np. z powiatówkami, czysto liczącymi 12 osób na zmianie!
Kolejne emocje już za niespełna 10 dni… oj się będzie działo – 300 zawodników z całego świata na toruńskim rynku. Zapraszamy kibiców i “przyszłych sponsorów”.
Foto Adam Dziedzic