Łódź
Łódź jak co roku o tej porze została “najechana “ przez strażaków, ale tym razem przez przedstawicieli z całej Europy! 187 strażaków z Litwy, Białorusi, Słowacji, Czech, Słowenii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, ale oczywiście najliczniej z Polski. Strażacy ochotnicy i zawodowi, kobiety i mężczyźni, w różnych kategoriach wiekowych,którym bliska jest idea strażackiego sportu Firefighter Combat Challenge przejechali setki kilometrów, by wyłonić najsprawniejszych strażaków w kategorii indywidualnej, drużynowej, tandemów i sztafet.
Piątek – przy mocno niesprzyjającej aurze opóźnione zostaną pierwsze biegi – eliminacyjne. O kolejności startu decydują czasy podane podczas rejestracji. Na początku startują kobiety. (Relacja jest od kuchni z moimi subiektywnymi odczuciami i na podstawie moich doświadczeń)… Nigdy nie przyszło mi się mierzyć na tak ciężkim torze!! Trzeba przyznać, że organizatorzy zadbali o to, by zawodnicy “walczyli z całych sił”! I tak do biegów eliminacyjnych staje 14 kobiet, z których jedynie 4 ukończy bieg. Zdaje się, że młot był barierą nie do pokonania dla wysportowanych kobiet. Bardzo szkoda, bo jednak były osoby, które do tej pory na innych edycjach fcc dość dobrze sobie radziły, a po ich biegu w rozmowie słyszałam rozczarowanie. Czołówka europejska – Czeszka Pavlina – 4 minuty, kolejno Lucija że Słowenii – 3.44,a na koniec Agnieszka z Krakowa 3.33. ( każda na młocie 40 uderzeń lub więcej)!! Kolejno startują mężczyźni, którym na “posmarowanym” młocie idzie znacznie lepiej. Dużymi krokami zbliżamy się do czołówki. Coraz lepsze czasy, chociaż zawodnicy zawiedzeni, bo daleko od ich życiówek. Ciekawe biegi odnotowują Białorusi, dla których jest to dość młody sport. Brak doświadczenia wpływa na błędy, ale już można zauważyć, że będą to niezwykle mocni zawodnicy w przyszłym sezonie. Eliminacje mistrzostw Europy są ciekawym zjawiskiem:-) każdy planuje pobiec na ileś tam procent, by zachować siły na finały. Bez planowania i kalkulacji eliminacje wygrywa Rafał Bereza z czasem dalekim od swojej życiówki o prawie 10 sekund, za nim zwycięzca tegorocznej edycji pucharu komendanta Daniel Góralczyk. Trzeci jest Tomasz Grzelak. Zaraz z trójką mamy Krzyśka Krawczyka. Mało zawodników z czasami poniżej 1.40!!
Drugi dzień zaczyna się “lekką nerwowką”, z powodu braku list startowych. 2 godziny do rozpoczęcia: “jeść, nie jeść, może już jechać na tor? A dalej co?”. W końcu pojawiają się listy, które będzie trzeba poprawić, natomiast przy strugach deszczu udaje się rozpocząć zawody. 120 najlepszych zawodników z eliminacji w tym top 5, z każdej kategorii. I tak w kategorii M50 zwycięża niesamowity i co by tu nie napisać Naj naj naj człowiek wzór dla wielu – Zbyszek Miciak, za nim Holst Norbert i Hagen Mooser. M45 wygrywa Rolandas Orda, przed reprezentantem z Polski Mariuszem Lasota oraz zawodnikiem z Wielkiej Brytanii – Michael Joseph, który jako pierwszy Brytyjczyk staje na podium Mistrzostw Europy w swojej kategorii wiekowej. W M40 złoto dla niezawodnego Marka Kamińskiego, srebro Radosława Gwadery, a brąz dla Sebastiana Vovko. Wśród pań wygrywa rzutem na taśmę Lucija Grubar przed reprezentantką z Polski Agnieszką Wojciechowską i Pavliną Havlenova. Oczywiście biegi kategorii open dostarczają najwięcej emocji! Pytań było kilka: czy Grzelak dowiezie formę, czy Góral przełamię złą passę oraz czy Berek w końcu zaskoczy, bo cały sezon był cieniem samego siebie 🙂 odpowiadam – na torze gdzie Grzelu nie może fruwać ‘jedynie’ brąz, srebro dla Górala, któremu miesięczny odpoczynek pozwolił złapać oddech i złoto po raz drugi z rzędu dla Rafała Berezy. Zaraz za podium zdałoby się wielki przegrany ( nikt nie lubi być czwarty) Krzysiek Krawczyk – natomiast patrząc, że za rok Krzysiek zmieni kategoria na M40, a jego starty podziwiają wszyscy, wydaje mi się że jest on wielkim wygranym ! Po południu odbywają się również biegi eliminacyjne sztafet. Do niedzielnego finału zakwalifikuje się 16 drużyn.
Niedzielę z lekką obsuwą spowodowaną pogodą, rozpoczynają starty tandemów. Walka, doping, emocje, przeliczanie czasów, ale również błędy, jak np. Spektakularna wywrotka Maćka na młocie ( sorry Maciek, musiałam) 🙂 wszystko to wpisuje się w piękno tego sportu! Mistrzami Europy w tandemach zostają Bereza i Góralczyk (1.16,50), zaraz za nimi jeże ze Zgierza, czyli Kotarski i Matusiak(1.17,33)… To była piękna walka i chłopaki udowodnili że idąc na torach obok – bezpośrednie konfrontacje dobrze wpływają na ostateczny wynik. Na trzecim miejscu Grzelak & Kurach (1.22,74). A co ciekawe zaraz za podium Białorusini, którzy, jak już wcześniej pisałam – mocno dobijają się do europejskiej czołówki. W M40 złoto dla Kamińskiego & Gwadery, srebro dla Norusaitis&Orda, a brąz dla słoweńców Vovko&Prezelj. W tandemach mix mistrzami Europy zostali Wojciechowska&Hess, a za nimi Grubar&Pavlič oraz pierwszy raz na podium ale za to w jakim stylu bo od razu mistrzostw Europy – Agnieszka i Paweł Wiatrowscy. Tandemy kobiece wygrywają Wojciechowska &Grubar, przed Czeszkami i Litwinkami.
Po krótkiej przerwie docieramy do emocjonujących startów sztafet. O ile 1/16 nie przynosi jeszcze dużych emocji, to już ćwierćfinały stają się zaciętą walką niemal o życie! Wysoki poziom, gra błędów, gesty radości i miny przegranych… wszystko co miało być – BYŁO! ¼ czyli Jeże kontra Szczecin… Krzychu na wieży biegnie bezbłędnie i zdobywa przewagę, którą szczecinianie dowożą do mety. Kolejny półfinał – Choszczno ( chociaż powinnam napisać Szczecin 1) przeciwko Warszawie. Eksploatowany na maxa Grzelu biegnie wieżę po raz kolejny!! … Dla osób, które przyszły oglądać zmagania akurat taki układ jest idealny, bo na wieże w jego wykonaniu można by było się patrzeć i patrzeć;-) niestety to zbyt mało by wygrać z drużyną KM PSP Choszczno, której zawodnicy znają się jak łyse konie. Chyba od zawsze startują razem i jak widać przynosi to efekt, bo zostają mistrzami Europy!! Dodam że w drużynie zabrakło komendanta st. Bryg. Marka Garbicza, który tym razem sędziował zawody. Może akurat przy tej okazji należy podkreślić to, co dla zawodnika jest ważne, a czego nie zabrakło… rzetelni i uczciwi sędziowie – Czyli wspomniany wcześniej Komendant oraz Bartek Janicki, wspomagani przez innych doświadczonych już strażaków w Łodzi.
Pozwolę sobie jeszcze na chwilę refleksji, podsumowując cały sezon. Wielokrotnie stawaliśmy się świadkami pięknych biegów, emocje były niesamowite, a zabawa, jaką dostarcza nam ten sport jest wręcz nie do opisania. Mimo że na tych mistrzostwach daleko było do rekordów życiowych, a wiadomo, że nic tak nie cieszy jak wygranie z samym sobą, to mam nadzieję że spotkamy się w podobnym składzie w przyszłym roku. Startującym kobietom, które czują zawód i niedosyt, chcę powiedzieć że nigdy nie było tak ciężko i warto dalej trenować, by stawać się lepszą!
Foto zawody FCC Łódź 2016 – Krzysztof Retych/ratownicza.net