Każdego roku straż pożarna otrzymuje tysiące zgłoszeń, które okazują się alarmami fałszywymi. Jednak nie wszystkie alarmy fałszywe są „złe”. W terminologii strażackiej używa się stwierdzenia „alarm fałszywy w dobrej wierze”.
Alarm fałszywy w dobrej wierze występuje, kiedy zgłaszający zaobserwował symptomy zagrożenia, pożaru np. dym, para, zapach, lecz po przybyciu na miejsce zdarzenia zagrożenia oraz przyczyny nie stwierdzono. Przykładowymi symptomami mogą być para wodna podczas zagotowania się wody, remont w mieszkaniu, który powoduje wydostający się kurz imitujący dym lub ognisko w miejscu do tego przeznaczonym.
Warto zaznaczyć, że osoba zgłaszająca nie jest obciążona kosztami akcji straży pożarnej, kiedy kieruje się dobrymi intencjami. Dlatego warto też informować społeczeństwo, żeby osoby, które zaobserwują potencjalne zagrożenie nie bały się sięgnąć za słuchawkę i zadzwonić na straż pożarną. Brak wiedzy w tym zakresie powoduje, że ludzie przed obawą kary, kiedy nie są w 100% pewni, czasami nie dzwonią na numer alarmowy, a zagrożenie okazuje się realne.
Podczas dojazdu do zdarzenia, które okazuje się później alarmem fałszywym w dobrej wierze, osoba zgłaszająca często bywa zestresowana i dopytuje czy nic jej nie grozi– mówi nam strażak ochotnik.
Alarmów fałszywych w dobrej wierze tylko w 2019 roku (cały kraj) odnotowano 23758, najwięcej we województwach: śląskim, mazowieckim i dolnośląskim.
Ze wszystkich fałszywych alarmów właśnie tych, w dobrej wierze, jest najwięcej. [Źródło statystyki; straz.gov.pl]
O alarmach z monitoringu pożarowego oraz fałszywych w złej wierze napiszemy w przyszłości.