Kraj
Witam wszystkich bardzo serdecznie w naszej serii. W pierwszej kolejności chciałbym wszystkim Wam – przecież większość z Was to chrześcijanie – złożyć jak najbardziej serdeczne życzenia z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
O czym dzisiaj? Jak wygląda dzień świąteczny w PSP. Opiszę Wam pokrótce jak wygląda Wielkanoc okiem podchorążego w Szkole Głównej Służby Pożarniczej oraz z perspektywy funkcjonariusza pełniącego już służbę w Jednostce Ratowniczo Gaśniczej. Wspomnę jeszcze o Świętach Bożego Narodzenia w dwóch powyższych jednostkach organizacyjnych PSP.
Każdy strażak zawodowy jest zobowiązany do przestrzegania Ramowego Porządku Dnia i Zajęć Służbowych. Pod względem regulaminowym każde dni ustawowo wolne od pracy wyglądają tak samo jak niedziela. Każdy strażak zawodowy jest zobowiązany do przestrzegania Ramowego Porządku Dnia i Zajęć Służbowych. Rozróżniamy w nim dni powszednie oraz niedzielę i święta. Zasadnicza różnica między nimi jest taka, iż w siódmym dniu tygodnia nie są prowadzone zajęcia szkoleniowe, które trwają zazwyczaj około trzech godzin lekcyjnych. W sobotę i niedzielę nie ma również Dowódcy i Zastępcy Dowódcy JRG, którzy to pracują w systemie 8 godzinnym. To samo tyczy się funkcjonariuszy pracujących we wszelakich komendach, takich jak komendanci, czy naczelnicy poszczególnych wydziałów.
Co za tym idzie? Skrót myślowy – im mniej ludzi, tym mniej pomysłów w jednostce czasu, a za tym idzie mniej wszelakich misji małych i dużych do wykonania. Niedziela dniem wolniejszym jest, nie ironizuję, mówię jak jest! Idąc tym tropem można śmiało stwierdzić, iż dwa najważniejsze dwa święta w Kościele rzymsko-katolickim w wykonaniu strażaków pod względem regulaminowym są takimi „dużymi niedzielami”. Od „małych niedziel”, różnią się w przede wszystkim atmosferą wynikającą z charakteru poszczególnych świąt oraz warunkami klimatycznymi zdeterminowanymi porą roku. W Wigilię Bożego Narodzenia dzielimy się wspólnie opłatkiem, składamy życzenia, przynosimy z domu potrawy, które spożywamy przy stole, celebrując wspólnie z wiadomych względów bez udziału napojów wyskokowych. Analogicznie wygląda sytuacja podczas drugiej tzw. „dużej niedzieli”. Zamiast opłatkiem, dzielimy się jajeczkiem, życząc sobie wszystkiego najlepszego. Jedzenie również domowe, zazwyczaj robione babcie, mamusie, żony czy też narzeczone. Potrawy przystosowane – wiadomo – do wielkanocnego tradycyjnego menu. A oprócz tego ciasta, ciasta i jeszcze raz ciasta, które robione są ręcznie według rodzimych przepisów. I to się nazywa jedzenie, a nie jakieś supermarketowe przez grzeczność nie mówiąc co! Uwielbiam tradycyjne jedzenie zarówno na słodko, jak i słono, z przewagą tego drugiego. Z perspektywy smakosza i konesera klasyki stwierdzam, iż jest to dla mnie wyjątkowa wartość dodana do każdych świąt. Poza tym każdy kucharz ma inną rękę, dzięki czemu każde danie jest inne i smakuje inaczej!! Gratka dla konesera. Tyle o jedzeniu.
Pewnie interesuje Was jak wyglądają te dni pod względem wyjazdowym. Opiszę to z perspektywy Warszawy, gdyż nie miałem przyjemności służyć w innym mieście. Zacznę od tego, iż 90% mieszkańców Stolicy łącznie ze mną to tzw. „słoiki”. Co z tym się wiążę? To, że miasto wymiera w dni świąteczne, ludzie wyjeżdżają w rodzinne strony, ruch uliczny staje się mniejszy, przez co występuje mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia ryzyka. Wpływa to bezpośrednio na liczbę akcji ratowniczo gaśniczych. Inaczej wygląda sytuacja w Sylwestra, gdyż w ten dzień Warszawa pęka w szwach. Do tego dochodzi nadmierna ilość spożywanego alkoholu oraz innych używek, które człowiekowi nie dodają rozumu, wręcz przeciwnie, co z kolei przekłada się na zwiększoną liczbę zdarzeń.
Przejdźmy teraz do przebiegu okresów świątecznych w Szkole Głównej Służby Pożarniczej. Dni miedzy Bożym Narodzeniem a Sylwestrem są czasem wolnym dla wszystkich podchorążych z wyłączeniem Pierwszej Kompanii, czyli studentów pierwszego roku mundurówki, którzy w tym czasie zostają w akademiku na terenie uczelni, pełniąc w tym czasie służby według ułożonego grafiku. Dla większości z nas jest to pierwsza sytuacja, w której spędzamy święta poza rodzinnym gronem. Domyślacie się pewnie, iż taka okoliczność w mniejszym lub większym stopniu generuje emocje takie jak smutek i tęsknota. Lecz nie ma co się mazać, gdyż są to jedyne, wyjątkowe i oryginalne święta, których już nigdy nikt z tej ekipy więcej nie przeżyje. Takie też były moje przeżycia. A co z jedzeniem? W SGSP nie było niestety domowego jedzonka. Trzeba było zaspokoić się daniami ze szkolnej stołówki, które i tak były dużo lepsze, niż podczas standardowych dni. Okres między Wigilią, a Sylwestrem jest kolokwialnie mówiąc bardziej luzacki; mniej ludzi w szkole, mniej pomysłów i misji itp. Więcej czasu wolnego ze względu na brak zajęć programowych. Jedynym naszym obowiązkiem były służby na kompanii, w odwodzie operacyjnym i szkolnej JRG. A gdy nie było obowiązków, a następny dzień był wolny, można było zebrać ekipę i urządzić suto zakrapianą degustację kompotu ze szkolnej stołówki. Wtedy też można było zapomnieć o wszelakich złych emocjach i zaznać towarzyskiej ekstazy. Należy pamiętać, iż w SGSP był, jest i zapewne będzie funkcjonował kategoryczny zakaz spożywania alkoholu i tego się trzymamy. Po Świętach Bożego Narodzenia nadchodzi Wielkanoc. W tym okresie służby w całej szkole przejmuje Druga Kompania, a pierwsza, trzecia i czwarta ma wolne. Atmosfera w tych dniach jest podobna do tej z czasów Bożego Narodzenia, dlatego nie będę dublował opisu. Jedną z ważniejszych różnic jest, iż w tym czasie podchorąży ma już za sobą ponad półtora roku edukacji oraz doświadczenia szkolno-mundurowego. Z tego względu występuje mniej negatywnych emocji związanych z tęsknotą i smutkiem. Doświadczone kocury są po prostu coraz bardziej zahartowane pod wieloma względami. No i z każdym rokiem odwaga do picia kompotu wzrasta. Pomysłów co raz więcej, a nudy i smutków co raz mniej!!
Na tym zakończymy dzisiejszą świąteczną dywagację. Artykuł napisałem podczas wolnych chwil w czasie dzisiejszej służby w JRG 16 Warszawa Ursus. Mam nadzieję, iż ten wątek podkręci u Was realizm opisanych przeze mnie sytuacji. Nadmienię, iż myśli zacząłem przelewać na przysłowiowy papier jeszcze w Wielką Sobotę, a kończę właśnie teraz, kilka minut po północy, już w Niedzielę Wielkanocną!! Zacząłem życzeniami ogólnymi, a zakończę celowanymi do tych wszystkich, którzy chcą tak jak ja kiedyś ZOSTAĆ STRAŻAKIEM! Niech każdemu z Was to marzenie spełni się jak najszybciej! Tyle ode mnie, lecę czuwać na „kojo” z zamkniętymi oczami!