Toruń
O zawodach strażackich w Toruniu można wiele pisać i pewnie już można nawet napisać książkę, ale ja postaram się skrócić moją relację, gdyż mało kto przeczyta kilka stron artykułu, a tym razem na końcu chciałabym napisać o sobie, także dobrze byłoby ‘utrzymać’ czytających do końca…. Zatem zaczynamy!!
Co by nie mówić i jakby nie szukać, to na całym świecie nie ma takich zawodów jak w Toruniu!! Podejrzewam, że nawet Mistrzostwa Świata Worlds odbywające się w Stanach Zjednoczonych umywają się do doskonałej organizacji 3-dniowego festiwalu sportu w wykonaniu najsilniejszych strażaków z całego świata! Piękne miejsce, mnóstwo turystów, ponad 300 strażaków, a dodatkowo toruńskie dyskoteki i piękne polskie dziewczyny… to może się podobać! …a na końcu wiadomo – nagrody! Wyjątkowość tych zawodów polega również na połączeniu zawodów w formule FCC z konkurencjami TFA… nigdzie na świecie nie jest to tak połączone! Podejrzewam, że organizatorów kosztuje to mnóstwo czasu i wysiłku! Na szczęście „zapaleńcami” w Toruniu nie są jedynie strażacy z Komendy ( Robert, Łukasz i Rafał), a również kadra kierownicza tut. Komendy.
9 lat!!!! Tak, to już 9 lat jak pierwszy raz w Polsce zorganizowano coś innego niż hakówka czy dwubój pożarniczy!! Nie ma słów, które wyrażą zachwyt tymi zawodami… a teraz już do szczegółów.
CZWARTEK
Od rana biuro zawodów działa: potwierdza udział zawodników, rozdaje pakiety, robi ostatnie szlify. Już tam można zauważyć, że każdy tym żyje!!
Godzina 15:00 i zaczynamy od startów tandemów. Pogoda jeszcze dopisuje. Doskonałym drużynom z Polski nie będzie już tak lekko. Na uwagę zasługują tandemy ze Słowenii, Litwy ( chociaż pod nieobecność kontuzjowanego Laurinasa będzie nieco lżej) oraz nieobliczalnych Gibraltarczyków i całkiem młodych drużyn np. z Estonii. Najpierw biegną Słoweńcy, którzy osiągają bardzo dobry czas 1:17:92… przez chwilę prowadzą. Niedługo po nich Litwa i 1:16:34, czyli nadal bez lidera są mocni… daje im to na chwilę prowadzenie, aż do występu Team Warszawa: Grzelak i Kurach pokazują klasę – 1:16:06. Tomka wieża… ale.. .ale… zostawię to na później. Kolejno Jeże ze Zgierza, czyli Paulina Team… i w końcu JEST!!!!!!!! Świetny czas tytanów pracy, których sukces upatruję w świetnej atmosferze panującej w drużynie. A na sam koniec start Berezy i Hessa… 1:14:94… w tym roku najszybszy bieg tandemowy w Europie… niestety 5 sekund kary za strącenie hydrantu. Co za pech? Ostatecznie Warszawa, przed Litwą i Jeżami ze Zgierza. W top 10 znajdą się jeszcze 2 drużyny z KW PSP Szczecin, 2 ze Słowenii, kolejna litewska drużyna i połączone siły Myślenic z Bielskiem ( Jopek i Góralczyk).
Kolejno starowały tandemy kobiece… Toruń jest miejscem, które do rywalizacji pań, ściąga najwięcej uczestniczek! 6 tandemów kobiecych… w mojej parze niestety Amelia Wood przewraca się przed samą metą i Nowozelandzko-Polski tandem spada na 3 miejsce. Wygrywają Vera Licha i Anja Hartmann z Niemiec, przed Estonkami.
Ciekawą rywalizację tandemów powyżej 40 roku życia wygrywają Słoweńcy, przed polskim tandemem KW PSP Szczecin 3, czyli Lasota/Gwadera. Na 3 miejscu staje Lee Philips z Markiem Harrisonem, Brytyjczykiem o nieprzeciętnym poczuciu humoru.
Na koniec 12 tandemów mix. Wyrównana rywalizacja zakończona wygraną Polaków – Wojciechowska/Hess, zaraz za nimi Midgaudas i Irmante z Litwy, a dalej Vera Licha i McGrail z Gibraltaru.
Czwartek kończy eliminacja sztafet, która po czasach uzyskiwanych przez drużyny zapowiada niesamowite emocje.
PIĄTEK
Od godziny 9:00 gwarno i nerwowo na torze. Po nocnych opadach deszczu, lekko ślisko, ale pierwszym parom zdaje się to nie przeszkadzać. Padają życiówki, ale czasy jeszcze dalekie od zwycięskich. Koło godziny 11:30 rozpoczynają się starty pań. Pierwsza para to mocna Estonka Renne Merilo ze wspomnianą wcześniej faworytką Amelią Wood. Czas Amelii 3:03:96. Kolejna para rozstrzyga o podziale miejsc na podium – jedyna reprezentantka z Polski – Wojciechowska osiąga najlepszy czas 2:50:00, zyskując przewagę nad Hartmann już od samego początku biegu. Ostatecznie na podium : Wojciechowska, przed Wood i Hartmann. 3 spośród 13 zawodniczek nie kończą zmagań.
Wracamy do panów. Coraz szybciej idziemy do czołówki. Dużo dobrych występów, widać niektórych usatysfakcjonowanych, a innych trochę zawiedzionych. W tych zawodach rywalizacja często odbywa się na poziomie samych drużyn – być lepszym od kolegi, ale najczęściej być lepszym od siebie samego!
Pierwsza 40-stka poniżej 1:40:00!! Doskonałe przygotowanie strażaków, ale my pójdziemy od razu do TOP 10. A w sumie to zaczniemy od miejsca 11, bo tam największy pechowiec Kotar – 1:27:01 + 5 sekund kary!! A chwilę wcześniej start najlepszego zawodnika z Łodzi Kamila Tomczyńskiego 1:31:63( czyli miejsce 10 ). Dobre starty Stanonika i Domena ze Słowenii, Rumiancevasa i Vitkevicius z Litwy, a później start rywali polsko- słoweńskich, czyli Tomasz Grzelak i Anze Habjana… opiszę krótko! Anze zdawał się nie wierzyć, gdy sędzia wydał sygnał startu, a Grzelu był już na pierwszej kondygnacji… jego zwątpienie stawało się coraz większe, gdy będąc w połowie wieży, Tomasz już sięgał po linkę. A dalej powiększała się miażdżąca przewaga Tomasza nad bardzo dobrym zawodnikiem ze Słowenii. Długie ruchy wciąganej linki na wieżę, niewiarygodnie szybki zbieg ( tak by się zdawało, a jednak nie, bo będą jeszcze finały sztafet). Bezbłędne pokonanie toru z czasem 1:23:48 daje ostatecznie Tomkowi zwycięstwo. Kolejne starty wzbudzają dużo emocji. Hess w podobnym stylu wygrywa z McGrailem z Gibraltaru, ale bieg jest nieco wolniejszy. Niezwyciężony dotychczas Daniel wygrywa z Pawłem Kurachem, a w ostatnim niesamowicie szybkim biegu Beraza pokonuje Krzyśka Krawczyka. Ostatecznie podium Grzelak, przed Berezą i Góralczykiem ( z 2 sekundami kary )… a zaraz za podium „ostatni bastion” ze Szczecina – Krzysiek Krawczyk… zawodnik, który zaraz wejdzie w następną kategorię wiekową, ale jeszcze młodym nie odpuszcza… ucząc ich lekcji pokory! A „ostatni bastion”, gdyż ani Radek Komorek, ani Marek Kamiński nie przyjechali do Torunia ( chyba pierwszy raz od kilku lat nie mogliśmy podziwiać ich na torze ).
System pucharowy sztafet dostarczył mnóstwo emocji. Starałam się notować, spisywać, ale emocje wzięły górę… tym bardziej, że zaciśnięte kciuki podczas startów Polaków uniemożliwiały mi tworzenie zapisków. Najciekawsze biegi w 1/8 finału to wygrana Słowenii w grze błędów z Litwą, a potem w podobnym stylu Jeże przegrana ze Szczecinem A, a w sumie to z Choszcznem. Ach te błędy!!!! Potem radość kibiców tłumnie zgromadzonych na torze, gdy Warszawa wyeliminowała Team Slovenia! I pewnie nie byłoby takich emocji, gdyby nie coraz to lepsze „wieże” w wykonaniu Tomasza Grzelaka… aż w końcu 29 sekund podczas jego 4 biegu!!!! Absolutnie rekord świata!!!! Z jednej strony człowiek – maszyna, a z drugiej strony niesamowicie eksploatowany Tomasz… Ostatecznie podium – Warszawa przed Choszcznem i na 3 miejscu strażacy ze Słowenii.
SOBOTA
Konkurencje the Toughest Firefighter Alive mogłabym opisywać na tysiąc sposobów, ale mało kto zrozumie ten wysiłek… możliwe że jedynie ci, którzy podjęli trud startu. Cztery konkurencje, jedna cięższa od drugiej, wysiłek i pot, siła i determinacja, a mimo wszystko dla mnie zabawa, bo inaczej nie udałoby się ukończyć konkurencji. 2 elementy zasługujące na uwagę : podbieranie manekina – ilu zawodników tyle sposobów! W wykonaniu niektórych istna kamasutra, hahaha! A kolejny element to wejście na 3-metrową ścianę przy użyciu liny… pewnie nie jest to tak ciężkie, jeśli nie brać pod uwagę młota, „spaceru farmera” i manekina poprzedzających ścianę. W TFA nie ma mocnych… zaczniesz za szybko, nie skończysz! Wygrasz 3 konkurencję i polegniesz na czwartej! Przy tym wszystkim trzeba mieć dużo szczęścia. Przyznam, że niewiele biegów widziałam, bo ciężko jest być w 4 miejscach na raz. Za to towarzyszyłam czołówce podczas pokonywaniu przez nich kolejnych konkurencji: zawód, uśmiech, przeliczanie sekund, spoglądanie na rywali, grymas bólu, a potem słowa jednego z zawodników: „oszczędzajcie siły”… przy tym on sam ani myśli o oszczędzaniu, hihi. Podium w kategorii OPEN dla Polaków: Ździebło, Bereza, Roezner, a za nimi konkurenci z Czech. W kategorii M40 Meyer z Niemiec, Wild i Phillips z Wielkiej Brytanii. Kategoria M45+ Posanz, Lasota i Eberhard.
Wśród kobiet ( i tu się rozpiszę, bo zbliżamy się do końca, czyli trochę o mnie w pierwszej osobie )… dwa tygodnie temu odbyły się mistrzostwa Europy w Niemczech. Niestety nie znalazłam się w reprezentacji strażaków z Polski, pewnie dlatego że w zeszłym roku zdobyłam jedynie wicemistrzostwo …na torze obok wystartowała tegoroczna mistrzyni Europy Renne Merilo z Estonii. Stres był potęgowany przez zwykle słowa dookoła: „ona jest niesamowita; jest mega silna; dała czadu na ME”. Jednak my Polacy mamy coś takiego, że nie poddajemy się bez walki. Pierwsza z 4 konkurencji taktycznie przegrana przeze mnie. Zachowane siły na kolejne etapy. A od drugiej konkurencji powiększam przewagę nad rywalką. Ostatecznie moja radość ( 11:38:53 ) o prawie 2 minuty wygrana nad kolejną zawodniczką ( 13:50:02) i Anją Hartmann ( 14:11:62). Słyszałam komentarze: „siadło jej” Tu nic nie siada, przemyślana taktyka całego sezonu, ciężkie treningi, odpowiednie odżywianie, ciągłe odmawiania sobie różnych przyjemności, a na koniec długi okres odpoczynku i zbieranie sił, koncentracja i mobilizacja. To wszystko przynosi efekty. Podobnie w przypadku Rafała Berezy ( prowadzonego przez tego samego trenera ), który zdobył tytuł najtwardszego strażaka 2017 roku.
Wszystkim zwycięzcom gratuluję, przegranym życzę wytrwałości w dalszej pracy, organizatorom oraz sponsorom dziękujemy i pewnie w imieniu wszystkich zawodników: „LICZYMY NA JESZCZE WIĘKSZE EMOCJE W PRZYSZLYM ROKU”!
Tekst Agnieszka Wojciechowska – Figuła; Foto Andrzej Jakubiak/Strazacki.pl