Dyskusja pomiędzy strażakami a ratownikami medycznymi dotycząca organizacji systemu ratownictwa i roli poszczególnych służb zawszy była ożywiona. W Kanadzie czy w USA co jakiś czas media obiegają informacje o tarciach pomiędzy przedstawicielami straży pożarnej i ratownictwa medycznego. W jednym z artykułów The Washington Post zwraca uwagę że liczba pożarów spadła w ciągu 30 lat o połowę a zatrudnienie w straży pożarnej pomimo tego faktu o połowę wzrosło. Wedle szacunków jeden wóz zawodowej straży pożarnej w stanach wyjeżdża do pożaru raz na 22 dni a na jedno wezwanie straży przypadają 22 wyjazdy pogotowia. To stało się powodem, dla którego straż pożarna zaczyna coraz mocniej angażować się w działania z zakresu ratownictwa medycznego. Aby uniknąć zamykania remiz straż skrupulatnie realizuje model zgodnie z którym dysponowane są wozy straży do pomocy zespołom ratownictwa medycznego. Wall Street Journal zauważył, że aż 90 procent interwencji w Los Angeles, Chicago i niektórych innych miastach polegało na pomocy załogom karetek.
The Washington Post zwraca uwagę na brak zasadności tak częstego wysyłania pożarniczych wozów bojowych do zdarzeń medycznych. Promowaną idee „first responderów” zwolennicy argumentują obecnością strażaków którzy jednocześnie są technikami ratownictwa medycznego (EMT). Gazeta jednak zwraca uwagę na fakt, że paramedycy którzy ukończyli 1800 godzin szkolenia są dużo lepiej wyszkoleni niż technicy straży po 120-150 godzinnym kursie medycznym, mają większe doświadczenie medyczne i dodatkowo są o wiele tańsi. Jak twierdzi gazeta brak pełnego wyszkolenia medycznego i podstawowy sprzęt sprawia że jednostki straży najzwyczajniej nie są potrzebne na miejscu zdarzenia.
W Kanadzie doszło do otwartego konfliktu pomiędzy strażą a pogotowiem ratunkowym gdy przedstawiciele organizacji związanej ze strażą pożarną – Ontario Professional Fire Fighters Association (OPFFA) oficjalnie zaproponowali przekazanie straży większej ilości interwencji medycznych i zwrócili się z prośbą o zwiększenie uprawnień ich ratowników. Ratownicy medyczni pogotowia mieli się wypowiedzieć czy zgadzają się na powołanie „Fire-Medics” czyli ratowników będących jednocześnie strażakami którzy będą mieli odrębny, rozszerzony w porównaniu do obecnego zakres uprawnień. Mimo że już teraz dyspozytornie medyczne wysyłają straż pożarną na miejsce zdarzenia wraz z karetkami pogotowia to strażacy podają jedynie tlen, defibrylują lub podają lek za pomocą EpiPen. Jak sami uważają wszystko co tak na prawdę mają do zaoferowania w obecnej sytuacji to szybki czas reakcji.
Ratownicy medyczni z Ontario zgadzają się że nie docierają na miejsce tak szybko jak strażacy ale przypominają że straż ignoruje inne istotne problemy systemu ratownictwa medycznego które są tego przyczyną. Tymi problemami jest duże obciążenie zespołów ratownictwa medycznego wyjazdami oraz problemy z przekazaniem pacjentów do szpitala.
Jeff van Pelt prezes kanadyjskiej organizacji ratownictwa medycznego (CUPE Ambulance Committee of Ontario) wprost oskarża strażaków o ochronę własnych miejsc pracy związaną ze spadkiem liczby pożarów. Kanadyjscy strażacy tłumaczą zaś że czas ich dotarcia na miejsce to od 4 do 6 minut, większość z zatrudnionych 11 000 strażaków ukończyło kursy pierwszej pomocy a 10% strażaków to ratownicy medyczni (paramedycy). Interwencje medyczne Kanadzie w 2013 roku stanowiły 40% z 455 000 wyjazdów straży.
Jak widac problematyka uprawnień ratowników medycznych, roli poszczególnych elementów w systemie bezpieczeństwa to nie tylko problem z naszego Polskiego podwórka.
Jak pogodzić te dwa systemy w taki sposób aby „nie wylać dziecka z kąpielą”?
Badająca systemy ratownictwa Profesor Susan Braedley uważa że strażacy i ratownicy mogą pracować razem w odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie na pomoc w zakresie ratownictwa medycznego. Ekspert uważa że powodem konfliktów jest fakt że w ostatnim okresie bardzo wzrosło znaczenie ratownictwa medycznego jednak sami ratownicy medyczni (paramedycy) nie odczuli pozytywnych skutków tego wzrostu. Ratownicy medyczni obawiają się spadku jakości związanej z udzielaniem pomocy przez straż i pogorszenie warunków własnej pracy. Te obawy należy zrozumieć ale sam Pani Profesor ich nie podziela.
Ekspertka jest przeciwnikiem wcielania ratownictwa medycznego do struktur straży pożarnej. Model ten w jej opinii ze względu na model finansowania i specyfikę służb się nie sprawdza. Gorąco wspiera ścisłą integrację obu systemów zwracając uwagę na model wdrożony w Winnipeg. Tam na każdym wozie bojowym znajduje się ratownik medyczny, dzięki temu wszelkie czynności ratownicze zawsze podejmowane są w momencie przybycia straży a ratownictwo medyczne nie musi już działać pod tak dużą presją czasu. Dodatkowo Pani Profesor zwraca uwagę na występujące w tym rejonie dysponowanie straży samodzielnie do mniej istotnych stanów zagrożenia zdrowia dzięki czemu zespoły ratownictwa medycznego zostają odciążone od tych wyjazdów. Taka formą współpracy jest korzystna dla bezpieczeństwa publicznego bo wszyscy uzyskują właściwą pomoc we właściwym czasie na adekwatnym do potrzeb poziomie. Współpraca w tym rejonie jest tak ścisła że ratownicy medyczni straży uzupełniając dokumentację na tablecie przesyłają ją natychmiast ratownikom medycznym z pogotowia.
Jak widzicie dyskusja dotycząca tego w jaki sposób powinny współpracować jednostki systemu ratownictwa medycznego z jednostkami straży jest żywa i toczy się na całym świecie. Niestety jeszcze nikt nie przedstawił żadnych żelaznych dowodów na to w jaki sposób należy zorganizować ich prawidłową współpracę.
Artykuł opracowany na podstawie materiałów prasowych:
The Washington Post, Wall Street Journal, Thestar, BBC.
Materiał dzięki uprzejmości ratuj.edu.pl; Zdjęcie ilustrowane Sebastian Baron