Indiana
„Gdy nie wiesz do kogo udać się po pomoc – idź do strażaków”. Mają pomaganie we krwi i wiele opracowanych algorytmów działań na poszczególne zdarzenia, jednak podejście do „zjaranego” marihuaną szopa pracza zdecydowanie wymaga indywidualnego postępowania. Dopisek w tytule „ŚWIAT” musieliśmy umieścić w obawie, że czytelnicy po samym tytule będą obawiać się, iż dana sytuacja miała miejsce na terenie naszego kraju. Spokojnie – to tylko USA!
Do rzeczy – jak opowiada kapitan jednostki Mike Priutt – sytuacja miała miejsce w nocy z 15 na 16 kwietnia br. ok. godz. 2 w nocy. Wówczas do jednostki nr 82 w Indianapolis (stan Indiana, USA) przychodzi zrozpaczona kobieta i bardzo energicznie dzwoni dzwonkiem do drzwi wejściowych jednostki. Za oceanem dźwięk dzwonka jest powszechnie znany strażakom i najczęściej oznacza coś niedobrego. Mniej więcej alarm dla zdarzenia na miejscu lub w niedalekiej odległości. W związku z tym kobieta została wpuszczona do środka, by mogła przedstawić problem oraz poprosić o adekwatną pomoc. Pokazuje strażakom szopa pracza. Gdy strażacy pytają o powód jego „letargicznego” stanu – otrzymują odpowiedź, że szop był narażony na sporą chmurę palonej marihuany. Z resztą po chwili obserwacji zwierzęcia przez miejscowych strażaków – oni sami odnotowali symptomy pasujące do stanu odurzenia marihuaną u ludzi.
Sytuacja wydaje się bardzo zabawna, jednak Priutt przyznaje, że strażakom w chwili podjęcia interwencji tak bardzo do śmiechu nie było. Raz że zostali oderwani z odpoczynku, a dwa że mimo niegasnącej miłości do wszystkich zwierząt – nie byli w stanie pomóc odurzonemu zwierzakowi. Nie wiadomo także nic na temat wszczętego postępowania przeciw właścicielom szopa. Marihuana jest środkiem zakazanym w stanie Indiana i narażanie zwierząt na kontakt z nią może być traktowane jako znęcanie się nad zwierzętami.