Wrocław
Chwilę trzeba było czekać na relację z zawodów Firefighter Combat Challenge, które odbyły się w minioną sobotę we Wrocławiu, ponieważ tym razem postanowiłam rozpisać się nieco dłużej o istocie FCC i o tym, co powoduje, że jedni „awansują” do czołówki i zostają mistrzami, a innym się to nie udaje. Jeśli jesteście ciekawi, co trzeba zrobić, by być najlepszym, trzeba wytrwać do końca artykułu, bo zaczniemy od wrocławskiej areny zmagań strażackich „gladiatorów” .
Wojewódzkie obchody dnia strażaka są idealną okazją, by szeroko zaprezentować strażakom i ich rodzinom, jak również gościom zaproszonym, sport strażacki jakim jest Firefighter Combat Challenge. Trzeba mieć na uwadze, że FCC jest stosunkowo „młodym” sportem pożarniczym w Polsce. Zaledwie kilka lat temu toruńscy „pasjonaci” zorganizowali zawody strażackie w tej formule! Cóż mogę powiedzieć? – chwała im za to!! Wracając do Wrocławia – Komenda Wojewódzka, która była organizatorem zawodów, zaangażowała wszystkie swoje siły, by zawody odbyły się na najwyższym poziomie. Niemniej jednak należy pamiętać, że obok Opola, Gorzowa i Raciborza, to Komenda, która po raz pierwszy organizuje tego typu przedsięwzięcie. Jednodniowe zawody wymusiły na organizatorach ograniczenie ilości zawodników do 100 osób.
Start pierwszej pary rozpoczął się około godziny 13:00 i od razu BUM… Na pierwszy rzut idzie świetnie zapowiadający się w tym sezonie Tomasz Grzelak… warto zapamiętać to nazwisko, bo będzie ono często wypowiadane w tym sezonie! I od razu 1:27!! Obok Tomka na torze jego kolega z drużyny Paweł Kurach. Jednak Tomek mocno przed Pawłem, nie pozostawiając złudzeń, że jest świetnie przygotowany. Co do kolegi na torze – zawodnicy rozstawiani byli według nazw drużyn, czyli trochę niestandardowo. Stąd też nie było sytuacji, by każdy kolejny start wzbudzał coraz to większe emocje, ale za to widzowie wokół toru musieli „czyhać”, by nie przegapić startu najlepszych rozstawionych na początku lub w środku stawki. W kolejnych startach dość dobrze wyglądali zawodnicy z KM PSP Wrocław, którzy robią wszystko, co w ich mocy, by sport FCC zawitał na stałe do Wrocławia i być może wyparł inny… ( ooo…oo…ooo nie chcę wzbudzać tutaj dyskusji ). Wracając do strażaków z Wrocławia: „ Chłopaki dobra robota, bo widać progres”!! Kolejne starty były różne – poczynając od rekordów życiowych, poprzez walkę na torze z manekinem, po takie, gdy zawodnicy nie ukończyli konkurencji, ale… ale… jeśli ktoś przygląda się z boku i chociaż przez myśl mu przemknie: „słaby, bo nie dał rady”…. Zapraszam na tor. FCC tylko z boku wygląda tak lekko i cudownie, szczególnie gdy na torze lecą najlepsi… W rzeczywistości jest to kilka minut walki, potu, bólu, wysiłku. Kto nigdy nie spróbuje, ten nie poczuje tego!! Ostatecznie 3 pierwsze miejsca to strażacy z drużyny Pitbull team:
1. Góralczyk Daniel – KM PSP Bielsko-Biała
2. Rafał Bereza – KM PSP Chełmno
3. Paweł Hess – KM PSP Bielsko-Biała
Brawa należą się dla wszystkich zawodników, a szczególnie wyróżniających się od pewnego czasu strażaków z Ząbkowic Śląskich oraz Gorzowa Wielkopolskiego, o których nie wspomniałam podczas zawodów w Opolu, a którzy już tam mocno „zamieszali” w tabeli. Co do występu kobiet: jedna startująca Agnieszka Wojciechowska z mocno poprawionym czasem w stosunku do zeszłego tygodnia! Są powody do dumy, bo czas już jest „europejski”.
Po startach indywidualnych przyszedł czas na występ kilku tandemów. Blok tandemowy rozpoczął start mixu Piękny i Bestia. Również europejski wynik 1:36, który w zeszłym roku gwarantowałby miejsce na pudle podczas Mistrzostwa Europy w parach mieszanych. A później z biegu na bieg coraz to lepsze wyniki. Niemal na końcu pojedynek Hess/Bereza – Góralczyk/Jopek wygrany z bardzo dobrym czasem przez tych pierwszych, a zaraz potem start Grzelak/ Kurach, którzy wygraliby zmagania gdyby nie 2 sekundy kary. Natomiast w tym przypadku widzowie tłumnie zgromadzeni na placu Wolności, mogli oglądać strażaków w najlepszym wręcz „światowym” wydaniu.
Uroczystość została zakończona wręczeniem przez Komendanta Wojewódzkiego PSP we Wrocławiu pamiątkowych pucharów.
Zawody oceniam bardzo dobrze: świetna atmosfera, dobra organizacja, dużo śmiechu i pozytywnej energii, dobre czasy i satysfakcja startujących!!
A teraz przejdźmy do odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego Bereza jest rekordzistą Europy, a Hess, Góral, Krawczyk, Kamiński, Zdziebło to nazwiska, które wciąż przewijają się w tych sportach?
Sport kształtuje charakter, szczególnie gdy zaczyna się trenować w wieku dziecięcym – wiadomo to od zawsze! Zawodnicy z czołówki to osoby, które mają przeszłość sportową, najczęściej od najmłodszych lat uprawiali jakąś dyscyplinę sportową na poziomie niemalże zawodowym. A zatem FCC jest kontynuacją ich sportowej kariery. A jakie to dyscypliny w przypadku naszej czołówki? Kolarstwo szosowe, kolarstwo górskie, piłka nożna, piłka ręczna, podnoszenie ciężarów oraz sporty sztuk walki. W ramach ciekawostki – kanadyjscy mistrzowie w dużej mierze wywodzą się z hokeja.
Kolejnym ważnym elementem jest tzw.:„pierwiastek strażacki”. Dzięki niemu zawodnicy „błyszczą” na torze, a ponadto pełniąc służbę w JRG, wyróżniają się na wielu płaszczyznach. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę fakt poprawy ich sprawności fizycznej, wydajności pracy w aparacie ochrony dróg oddechowych, w tym również pracę w aparacie przy zwiększonym obciążeniu, a co jest najważniejsze – ewakuacje osoby nieprzytomnej o wadze 80 kg. A wszystko to za sprawą licznych treningów FCC.
A zatem dochodzimy do najważniejszej istoty sprawy – trenowałem w dzieciństwie i mam „pierwiastek strażacki”, co dalej? Na poziomie mistrzowskim nie ma taryfy ulgowej , czyli 6, 7, a nawet 10 treningów w tygodniu, mnóstwo wyrzeczeń, reżim żywieniowy oraz liczne ograniczenia. Sezon zaczyna się w zimie od mocnych treningów, czyli budowanie formy, a później wybory pomiędzy wyjazdem na wakacje z rodziną, a wyjazdami na zawody. Z czasem okazuje się, że cały wolny czas zawodnicy poświęcają na treningi i zawody, odmawiając sobie nawet innych aktywności sportowych, które nie idą w parze z FCC. A co trenować i jak? Odpowiednio dobrane treningi są w tym wszystkim kluczem do sukcesu, gdyż jest kilku zawodników np. crossfiterów, którzy są niezwykle sprawni i silni, natomiast ich doskonałe przygotowanie nie ma odzwierciedlenia na torze FCC. Co kryje się pod pojęciem „odpowiednio dobranych treningów” jest tajemnicą każdego mistrza, który już nie jest tak chętny do dzielenia się wiedzą.
Natomiast zawodnicy gotowi są na wszystkie te wyrzeczenia i ponoszą trudy trenowania, ponieważ to lubią, a z czas FCC staje się ich uzależnieniem. Poprawa własnych czasów staje się priorytetem. I pewnie teraz najciekawsza strona tego wszystkiego – ile zarabiają zawodnicy FCC? O tym może następnym razem!
Foto Kamil Czereba/ Strazacki.pl oraz Konrad Pluciński/ Strazacki.pl; Tekst Agnieszka Wojciechowska – Figuła