Racibórz
Hm… relację powinnam zacząć od biegów zwycięzców, emocjonujących występów tandemów i finału sztafet, ale nie tym razem!! W tej relacji chciałabym podkreślić wyjątkowość tego sportu i strażackich imprez sportowych, czyli opisać czym jest FIREFIGHTER COMBAT CHALLENGE dla nas – zawodników, ale również dla ludzi, którzy gromadzą się tłumnie wokół toru FCC i podziwiają zmagania strażaków! … a w dalszej części opiszę bezpośrednie walki chociażby Racibórz kontra Rybnik na „arenie strażackich gladiatorów”!
Niedzielny poranek, był nieco deszczowy… co ja piszę? Lało się z nieba wiadrami!! Wyjeżdżając z Krakowa, niektóre drogi przypominały koryta rzek!! Niestety 160 km od Krakowa, w Raciborzu, pogoda była identyczna. Rozpoczęcie zawodów przebiegało w strugach deszczu… przez chwilę żałowałam, że nie zostałam w łóżku i nie wygrzewam się do południa! Podejrzewam, że kilka osób miało podobne odczucia, a pewnie kilka tak też zrobiło, bo do zawodów przystąpiło 91 uczestników, a nie jak wskazywały listy 100. Pierwsza para zawodników nie wystartowała… a szkoda, bo jedną z tych osób była Justyna, która zaliczyła już w swoim życiu dobry występ w Wadowicach i miałaby szanse poprawić swój czas…
Nagle… chyba ktoś zakręca zawór z wodą i z nieba przestaje lecieć… od tego momentu z każdą minutą będzie się przejaśniało, aż do momentu startu ostatnich sztafet, gdy zaświeci słońce i zrobi się naprawdę gorąco. I teraz przejdę do opisu tego startu, bo on był całkowitym zaskoczeniem, a zgromadził wokół toru najwięcej osób i pokazał, że każdy może – po pierwsze – wystartować na torze FCC, a po drugie – spełnić swoje marzenia… i tak oto utworzona z polskich zawodników : Paweł Hess, Rafał Bereza, Szymon Jopek, Daniel Góralczyk stanęła naprzeciwko zawodnikom ze Słowacji i Czech, w składzie których znalazł się Patryk, chłopak na wózku inwalidzkim, który przyjechał ‘właśnie’ do Raciborza i ‘właśnie’ na zawody FCC, by spełnić wielkie swe życiowe marzenie i wystartować!!!! Strażakiem jest z zamiłowania i jeździ ze swoją Słowacką drużyną, kiedy tylko może, jednak jego fizyczność uniemożliwia mu robienie tego, co każdy z nas ma na co dzień i czego tak w rzeczywistości nie doceniamy. Sędzia daje sygnał i startuje na wieżę Góral kontra Vlastimir… nikt nie odpuszcza… szybka zmiana na górze i wciągnięcie pakietu. Zbiegają kolejni. Na dole przekazanie pałeczki i na torze czerwonym Hess wyznacza tempo, ale Jaromir z Czech nie odpuszcza… 63 lata!!! Dokładnie tyle lat ma pracujący w podziale bojowym Czech, który od 35 lat wyjeżdża do akcji… niezwykle sprawny fizycznie, całe życie związane ze sportem, dbający o tężyznę fizyczną jak mało kto… i to widać gołym okiem. I teraz jest ten moment, gdy przekazuje pałeczkę Patrykowi, który umieszcza ją w kieszeni, a dłońmi raz za razem wprawia swój wózek inwalidzki w pęd, pokonując slalom między pachołkami najszybciej jak tylko potrafi. Wokół toru rozlegają się gromkie brawa i słychać słowa uznania. Rodzice podnoszą swoje dzieciaki na ręce, by pokazać zmagania i udowodnić im, że nie ma w życiu rzeczy niemożliwych. Owacje zagłuszają nawet nagłośnienie, które nie jest wcale takie ciche. Patryk przekazuje pałeczkę koledze na linii wężowej. Dalej już tylko zabawa… Berek nie trafia w cel i oblewa Jopka, widać, że ludzie się doskonale bawią wciąż bijąc brawo… a gdzie to wszystko?? Na rynku raciborskim podczas zawodów strażackich Firefighter Combat Challenge… dodatkowo nie milkną słowa uznania dla wysiłku i poświęcenia, jakie strażacy ponoszą na zawodach, a później przenoszą te umiejętności na naszą pracę. [Mała dygresja]… często zdarza się, że w przerwie zawodów osoby postronne podchodzą do manekina i próbują go unieść. W Raciborzu było podobnie. I nagle okazuje się, że coś co wyglądało na banalnie proste jest dla nich niewykonalne. Wówczas uznanie dla naszego zawodu rośnie razy 100!! …Powtórzę… ale gdzie to wszystko??
91 zawodników, wśród nich czołówka Polski. Zaczynają oczywiście osoby startujące po raz pierwszy, bo listy ułożone są bardzo rzetelnie. Wśród nich znajdują się Białorusini, którzy prezentują się niezwykle dobrze… niemniej jednak należy podkreślić, że startują w swoich aparatach ochrony dróg oddechowych – kompozytach. Stąd też czasy, które ustanawiają, są wyśrubowane. Oczywiście nie umniejsza to faktu, że są bardzo dobrze przygotowani. Myślę nawet, że 2 sezony i będą liczącymi się zawodnikami w stawce o najwyższe miejsca na podium! Wśród kolejnych startujących znajduje się Komendant z Opola bryg. Leszek Koksanowicz, który osiąga bardzo dobry czas. Duże emocje wywołują starty, gdy naprzeciw siebie stają zawodnicy z Raciborza i Rybnika, czyżby odwieczna potyczka miast?? Doping wówczas staje się niezwykle donośny. Potem startuje jedyna dziewczyna (ciężko mi pisać w trzeciej osobie ) Agnieszka Wojciechowska z Komendy Miejskiej w Krakowie. Bez taryfy ulgowej w ciężkim aparacie z butlą stalową… oj było czuć różnicę! Bez problemu kończy tor, natomiast bez konkurencji czas jest niezbyt wyśrubowany. Trzeba siły zachować na Mistrzostwa Europy. A potem zmierzamy do coraz to lepszych zawodników. Świetnie sprawuje się indywidualnie drużyna BossFire z Nysy, drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego i stali bywalcy od kilku lat na zawodach, czyli Pitbull Team, Team Warsaw i Jeże ze Zgierza.
Ostatecznie wygrywa Grzelak, przed Góralczykiem, Kotarskim, Berezą i Hessem… czy komuś uda się przerwać mu passę zwycięstw? Czasy nieco gorsze niż w poprzednich edycjach, niemniej jednak stalowe butlą dają się we znaki wszystkim – traktujemy to jako pozytywny egzamin, który zaliczyli wszyscy startujący… Są to pierwsze zawody, o których można napisać, że wszyscy zawodnicy ukończyli tor! Podkreślę również coraz większy udział strażaków z Ochotniczych Straży Pożarnych, którzy osiągają coraz to lesze czasy. Najlepszy wśród nich okazał się Hyzyk Dawid z OSP Sarnowa, który uplasował się na 25 pozycji.
Po godzinnej przerwie przystąpiono do eliminacji sztafet, po których wytypowano 8 drużyn. Warto podkreślić wysoki poziom eliminacji. Kolejno przystąpiono do biegów tandemowych, czyli w parach strażackich wykonywanie toru „po połowie”. Rywalizacja na całego, poklepywanie po ramieniu, mobilizowanie, nakręcanie się, a potem głośne „ dawaj, przyśpiesz, jedziesz”, no i wiadomo – jeszcze wiele „innych” szczególnie gdy naprzeciw siebie stawali strażacy z Raciborza i Rybnika. Biegi na które należało zwrócić szczególną uwagę to bieg 114… czyli suma wieku obu panów – Jaromira i Vlastimira – imponujące!! A kolejno tandemu z Ostrowa Wielkopolskiego i niezwykle mocne schody Spychalskiego… czarnego konia przyszłego sezonu? To się okaże… Tandem BossFire z Nysy i już klasyki… podejrzewacie, że chłopakom zaczęło się nudzić wygrywanie? …nic z tych rzeczy. Niesamowicie jest ciężko wejść do czołówki i tam się utrzymywać. Po pierwsze wymaga to dużo pracy, żeby wejść, a po drugie 3 x więcej pracy, by się tam utrzymać… walcząc nie tyle ze swoim słabościami, co również z presją przeciwników… wiecie jak jest w namiotach startowych bezpośrednio przed wejściem zawodników na tor? Zawodnicy są w ubraniach specjalnych, układają na boku skórzane (najczęściej) rękawice i polewają je wodą, dobierają sobie aparat… Niby każdy taki sam, waga ta sama, noszaki identyczne, a jednak czołówka przełoży 3 lub 4, zanim dobierze i odłoży ten właściwy na bok. I wtedy zaczynają się „dogadówki”… „może w końcu pobiegniecie bez wywrotki?”, jakiś komentarz o dziewczynie kolegi, a inny że „gdybym tyle trenował, bym Was tu rozwalał”… przytoczyłam te miłe ( hahaha ). Później sędzia daje znać, aparaty na plecy, dociąganie pasków i ewentualna pomoc przy przepinaniu przewodów, hełmy na głowę, rękawice i wejście na tor… A w głowie tych zawodników różne myśli…
Wracając do tej czołówki: Hess/Bereza wygrywają, Tandem Paulina, czyli Jeże na drugim miejscu i na trzecie miejsce wciskają się chłopaki z FCC Team Wielkopolska. Tandem Grzelak/Kurach i Góralczyk/Jopek w grze błędów tracą podium.
System pucharowy sztafet budzi jak zwykle dużo emocji… z gry niespodziewanie odpadają przedwcześnie chłopaki z Warszawy i Bossfire… ostatecznie w fajnym stylu do finału dochodzi Ostrów Wielkopolski i Białoruś. Ci pierwsi wygrywają bieg o 3 miejsce, a w wielkim finale pojedynek z dobrymi czasami wygrywa Pitbull Team z Jeżami.
Dalej czekał nas bieg spełniający marzenie Patryka, o którym już pisałam i ceremonia zamknięcia, a tam najciekawsze – rozstrzygnięcie klasyfikacji Pucharu Polski. Wśród drużyn najlepsza okazuje się Warszawa, przed strażakami z Nysy i dalej ze Zgierza. W klasyfikacji indywidualnej ostatecznie Góralczyk przed Grzelakiem i Berezą… widać mocny początek sezonu w wykonaniu Górala okazał się wystarczający, by wygrać Puchar Polski.
Na koniec nie mogłabym nie wspomnieć o dobrej atmosferze, którą budują zawodnicy: Leśnicki Marek, Golis Dariusz, Sopuch Jan, a od tych zawodów również Leszek Koksanowicz… którzy zdobywają duże uznanie swoją postawą w oczach młodszych kolegów!
Foto FCC POLAND