Podkarpackie
W tym roku strażacy z krośnieńskiej komendy odnotowali już ponad 180 pożarów traw. Przez głupotę dochodzi do dramatów. W środę (18 marca) starszy mężczyzna próbował gasić szybko rozprzestrzeniający się ogień. Nie udało mu się wygrać z żywiołem. W ciężkim stanie trafił do szpitala.
Od wielu lat strażackie statystyki na wiosnę wypełniają się wyjazdami do płonących traw na brzegach cieków wodnych, wzdłuż torów kolejowych i poboczach dróg, łąkach i nieużytkach rolnych. Tam gdzie przyroda zaczyna się rozwijać, zostaje spalona przez ogień.
Podczas pożaru giną zwierzęta w stanowiskach lęgowych oraz niezliczone skupiska owadów. Ogień wypala florę, która stanowi różnorodne źródło pokarmu dla cennych dla człowieka pszczół.
Strażacy apelują co roku aby zminimalizować ten proceder. – Przynosi on nie tylko straty dla środowiska, ale też generuje duże koszty – mówi Dariusz Gruszka. – Zużyte paliwo, zniszczony sprzęt, umundurowanie i obuwie, woda – wylicza.
Zdarza się, że ogień zostaje wzniecony podczas silnego wiatru. To sprzyja jego szybkiemu rozprzestrzenianiu. To nie tylko zagrożenie dla osób wypalających trawy, ale również dla gaszących je strażaków.
W bardzo wielu przypadkach gęsty dym utrudnia jazdę samochodami, co może doprowadzić do wypadku.
W ubiegłym roku, w ogólnej liczbie 153 520 odnotowanych pożarów w Polsce, aż 55 912 było pożarami traw i nieużytków rolnych. Objęły one powierzchnię 24 151 hektarów. Zginęło 10 osób, a 140 odniosło obrażenia. Straty wyceniono na blisko 41 mln zł.