Zgierz
Dziennikarska robota skłania się często do przedstawiania pewnych faktów w świetle trwającej i dynamicznie zmieniającej się sytuacji oraz do zebrania wszystkich danych w jedną konkretną całość. Problem z pożarem składowiska w Zgierzu był taki, że na podsumowanie nigdy nie było dobrego czasu. Co chwila pojawiały się nowe wydarzenia wokół zdarzenia, pewne fakty czy niespodzianki. Poza tym wiecznie ciągnące się powroty zastępów na miejsce działań w celu dogaszenia przecież olbrzymiego i mocno „tam na dole” rozgrzanego pogorzeliska. Dziś jednak mamy wystarczająco dużo informacji by móc podsumować całą akcję i wydarzenia wokół niej. Zapraszamy do lektury naszej publikacji.
SŁOWO UZNANIA
Na początku chcielibyśmy bardzo podziękować naszym czytelnikom, którzy nie szczędzili wyrazów uznania co do naszego pierwszego artykułu z miejsca zdarzenia. Fotorelacja wraz z opisem pierwszych dni akcji strażaków na terenie zgierskiej Boruty została uznana przez Was za jedną z najbardziej rzetelnych publikacji dostępnych wówczas w internecie. To bardzo ważne dla nas słowa, bo pokazują że warto się wysilić i przedstawić czytelnikowi w słowie więcej niż on sam może wywnioskować z publikowanych fotografii. Jeśli nie znacie tej publikacji – zapoznajcie się z nią, będzie łatwiej zobrazować sobie całokształt i płynnie podsumować akcję. Poza tym – nie powielaliśmy z niej danych, więc możecie jeszcze znaleźć tam dane, których być może nie znacie. Artykuł o którym mowa dostępny jest tu: KLIK
JESZCZE JEDEN DZIEŃ
Nasz artykuł urwał się na czwartym dniu działań. Wówczas informowaliśmy o opanowaniu sytuacji pożarowej. Dogaszanie potrwało jeszcze cztery dni, a przekaz korespondencji na który wszyscy czekali, czyli „zakończyłem działania na terenie składowiska odpadów” został wysłany w eter 1 czerwca o godz. 19:46.
Sytuacja od środy 30.05 wyglądała zupełnie inaczej niż ta, którą znamy ze zdjęć. Ja, autor publikacji pojawiłem się na miejscu działań po raz ostatni właśnie w środę by zobaczyć – jak wygląda akcja. Nie spodziewałem się takiego spokoju, choć pierwsze oznaki znacznego postępu w akcji widać było już na drodze prowadzącej z Łodzi do Zgierza. Nie przez brak dymu na horyzoncie, a przez mijające mnie w drodze do strażnic wozy bojowe Państwowej i Ochotniczych Straży Pożarnych. Masa ciężkich wozów została przez KDR-a już na stałe zawrócona do bazy. Na odcinku 10 kilometrów naliczyłem ich 13. Ulica Struga, czyli główny trakt komunikacyjny dla wozów bojowych dalej był obstawiony przez policję, ale ruch został na niej już odblokowany. Idąc pieszo w stronę punktu czerpania nie słychać było autopomp ani strażaków. Wkrótce okazało się dlaczego – bo ich już tam nie było. Punkty czerpania wody zostały zlikwidowane, a wzdłuż dróg pozostały jedynie jeszcze niezwinięte i nienawodnione linie. Idąc na miejsce napotkałem kilku strażaków pilnujących sprzętu oraz kilka zastępów stacjonujących bezpośrednio na terenie składowiska – tj. za płotem. Zadanie było niby proste, bo należało pilnować czy gdzieś z terenu nie wydobywa się dym. Z drugiej strony – skwar wtedy panujący nie ułatwiał tego zadania. Aktywne działania prowadził jeszcze tylko SLOp z KP PSP Zgierz, który jeździł tu i tam wypełniając zadania służbowe, a także maszyny budowlane prowadzące prace rozbiórkowe oraz przegrzebywanie spalonych śmieci. Te prace były także powodem mojego szybkiego zakończenia wycieczki, bo na tyłach Boruty, gdzie ogień szalał najbliżej jezdni – zostałem zawrócony przez obecnego tam strażaka. Zdążyłem tylko zauważyć, że metalowe konstrukcje zostały już w większości zrównane z ziemią. Na koniec ciekawość kazała mi jeszcze sprawdzić stan pobliskiej rzeki uchodzącej do Bzury, z której czerpano wodę dla pojazdów gaśniczych – faktycznie poziom wody był bardzo niski. Wiedząc że już nic tu po mnie na powrocie spotkałem jeszcze tylko samochód wężowy z JRG Koluszki, który zabierał wspomniane wcześniej odcinki. Zdjęć już nie popełniałem, bo nie było czego – poza jedną „zdobywczą” fotą SW z Koluszek. Widząc taki stan rzeczy spodziewałem się zakończenia działań w przeciągu kilku-kilkunastu godzin. Jak się jednak okazało – słusznie strażacka czujność nakazała trwać na terenie Boruty.
KONIEC? NIEKONIECZNIE…
Działania zakończono w piątek wieczorem, ale nie oznacza to że Boruta została już skreślona z alarmowej wyjazdowości zgierskich strażaków. Do rozgrzanego pogorzeliska strażacy wracali aż 25 razy, a stan ten podany został do momentu wysłania przez rzecznika prasowego KW PSP Łódź informacji prasowej, za którą serdecznie dziękujemy. Powroty miały różny powód. Raz był to widoczny tylko dym wymagający ponownego przelania obszaru, innym razem widać było mniejszy lub większy ogień. Pory dnia też były różne. Najważniejsze, że nie było wiarygodnego potwierdzenia by do któregoś z powrotów przyczynił się ponownie czynnik ludzki. Na miejsce zawsze wracały zastępy z JRG Zgierz oraz lokalnych OSP z gmin ościennych (m. in. OSP Aleksandrów Łódzki czy OSP Sanie).
LUDZIE I SPRZĘT:
To co tygryski lubią najbardziej, bo widząc takie liczby jak te którymi dysponujemy – wzbiera się duma i podziw. Zobaczcie:
- Pojazdów łącznie: 427
- PSP: 268
- OSP KSRG: 118
- OSP spoza KSRG: 35
- WOP: 3
- Inne: 3
- Ludzi łącznie: 1443
- PSP: 726
- OSP KSRG: 502
- OSP spoza KSRG: 179
- WOP: 18
- Inne: 18
Dane te przedstawiały wcześniej inne media, ale często oparte o pocztę pantoflową lub niekompletne informacje., Podane liczby jednak natychmiast stały się powodem do przechwalania i dyskusji o wyższości OSP nad PSP. Kontrowersją, którą należy zaznaczyć był fakt zaniepokojenia łódzkich ochotników brakiem zadysponowania jakiegokolwiek zastępu OSP z Łodzi, które znajdowały się w podobnej odległości od miejsca zdarzenia co inne dysponowane na miejsce zastępy OSP – zarówno z jak i spoza KSRG na brak. Teorii powstało kilka. Dwie najbardziej sensowne to:
- Konieczność pozostania ochotników w gotowości bojowej na wypadek zdarzenia na terenie miasta Łodzi, skąd pewna część SIŚ łódzkiej „państwówki” została wysłana na długotrwałe działania do Zgierza. Z Łodzi wyjechało sporo wozów – w tym te zdolne do prowadzenia największego zasilenia wodnego spośród wszystkich gaśniczych łódzkiej PSP. Ponadto na miejscu pracowało trochę wozów pierwszowyjazdowych z większej części Łodzi.
- Brak zgody włodarzy miasta finansujących jednostki na ich udział w zgierskiej akcji, gdyż oficjalny komunikat sztabów kryzysowych głosił brak zagrożenia dla mieszkańców Łodzi i w efekcie stolica województwa mówiąc kolokwialnie – mogła nie mieć interesu w wydawaniu swoich pieniędzy na udział w zgierskiej walce z ogniem. Łódź z problemem finansowania OSP boryka się od dosyć dawna i co jakiś czas w lokalnych mediach na linii OSP – Miasto Łódź rodzą się nowe toksyczne dla ochotników sytuacje.
Wróćmy jednak do danych dot. akcji. Z informacji KW PSP dowiadujemy się, iż czterech strażaków zostało rannych w trakcie prowadzenia działań. Obrażenia polegające na skaleczeniach, upadkach z wysokości czy poparzeniach – bez wgłębiania się w szczegóły. Strażakom nie zagraża jednak niebezpieczeństwo.
W 10 pojazdach ratowniczo-gaśniczych odnotowano uszkodzenia i awarie. Ich spektrum było dość szerokie, bo zaczynało się na zaworach nasad, a kończyło na awariach pomp czy zbiorników ze środkiem gaśniczym. Uszkodzona została także karoseria łódzkiego SLRchem 304[E]64. W kilku przypadkach konieczna była interwencja ściąganych na miejsce specjalistów i mechaników. Bez trudu na zdjęciach można znaleźć wozy bojowe na tle ściany dymu i ognia z podniesioną atrapą silnika.
TOKSYNY NA LĄDZIE, W WODZIE I POWIETRZU
W wyniku wybuchu pożaru do atmosfery trafiła bardzo duża ilość związków chemicznych, które budziły realne zagrożenie dla wód, upraw i przede wszystkim – dla oddychającej powietrzem ludności. Chmura o rozpiętości kilkunastu kilometrów przemieszczała się nad niemal całą południową i centralną częścią województwa. W trakcie trwania akcji urodziła się spora panika o stan jakości powietrza i wód regionalnych. WCZK próbowało opanować sytuację, lecz w pewnym momencie ich przekaz stał się jakby wrogi mieszkańcom i nikt nie chciał dawać wiary jego oświadczeniom. 8 czerwca Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego poinformowało o wynikach badań przeprowadzonych na wyznaczonych terenach. Opublikowane do wiadomości publicznej raporty dotyczyły:
- Analizy NFZ dotyczące świadczeń udzielanych przez POZ, nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej oraz SOR na terenach potencjalnie zagrożonych oddziaływaniem skutków rozprzestrzeniającej się chmury
- Analiza skutków środowiskowych w przeprowadzonych przez Centralny Ośrodek Analizy Skażeń badaniach
- Sprawozdanie analityczne z badań prób chemicznych pobranych przez Zespół Pobierania Prób i zbadanych przez COAS
Link do dostępnych materiałów: KLIK
W skrócie – co wynika z opublikowanych materiałów?
- Analiza NFZ:
- Przeanalizowano 35 tyś przypadków z terenu pow. pabianickiego i zgierskiego
- Okres poddany analizie: 1.05.2018 – 6.06.2018 ze szczególnym naciskiem na okres bliski wybuchowi pożaru, tydzień przed i po (taki termin ma cel porównawczy – przyp. red.)
- Nie stwierdzono wzrostu zachorowań na jednostki potencjalnie związane z wybuchem pożaru
- Przykładowo (liczba przypadków tydzień przed / liczba przypadków tydzień po pożarze):
- Naczyniowe i uczuleniowe zapalenie błony śluzowej nosa (107/64)
- Dychawica oskrzelowa (97/62)
- Choroby układu oddechowego wywołane wdychaniem czynników chemicznych, gazów lub opar (0/1)
- Alergiczne kontaktowe zapalenie skóry (8/8)
- NFZ nie otrzymał zgłoszeń od świadczeniobiorców dot. negatywnego wpływu pożaru na ich stan zdrowia
- MFZ po zapytaniu placówek POZ nie stwierdza skarg pacjentów na zwiększenie zachorowalności na jednostki chorobowe potencjalnie związane z pożarem
- NFZ przez 3 miesiące będzie prowadzić obserwacje i analizę możliwej zachorowalności na choroby związane z negatywnym oddziaływaniem pożaru w Zgierzu
- Analiza skutków środowiskowych z COAS:
- Badanie pod kątem promieniotwórczym nie wskazuje stanu przekraczającego wartość tła, czyli 0,020 µSy/h
- W prom. 200 metrów od miejsca pożaru stwierdza się typowe dla spalania tworzywa sztucznego związki chemiczne
- 27 maja 2018r. wydano ostrzeżenie w związku z podwyższonym poziomem pyłu PM10, od momentu wydania ostrzeżenia sytuacja sukcesywnie ulegała poprawie
- Stan wymagający ostrzeżeń minął wraz z dniem 30 maja 2018r. i wtedy też WIOŚ zakończył wydawanie komunikatów nadzwyczajnych
- Stwierdzono przekroczenie wskaźnika zanieczyszczeń w lokalnych rzekach będące m. in. efektem prowadzonych działań ratowniczo-gaśniczych
- Po dniu 28 maja 2018r. ilość zanieczyszczeń sukcesywnie malała
- Wyniki analizy wody z dn. 4 czerwca 2018r. nie przedstawiają już podwyższonego poziomu zanieczyszczeń
- Gleby nie zostały skażone, jedynie w m. Lutomiersk i Aleksandrów Łódzki wykryto podwyższony wskaźnik pojedynczych substancji nie będący jednak efektem spalania tworzyw sztucznych w Zgierzu. Związki pochodziły z olejów napędowych lub preparatów do ochrony roślin
- Badania prób chemicznych ZPP i COAS:
- Nie stwierdza się związków znajdujących się w wykazie konwencji o Zakazie Broni Chemicznej
- Przyjęto 13 próbek z formularzami nadzoru nad próbkami
- Nie wykryto w nich zagrożenia chemicznego
- Niektóre próbki posiadają podwyższone wskaźniki nie rzutujące zagrożeniem
- Raport zawiera dokładne opisy próbek, przedstawienie sprzętu i procedur oraz wykaz odpowiedzialności za przeprowadzone analizy – wszystko jawne, przekazane do opinii publicznej
Jak więc widać – zasadniczo poza smrodem i zgłaszanym gryzącym dymem stricte zagrożenia się jeszcze nie stwierdza. Nie oznacza to jednak, że pożar nie będzie rzutował na zdrowie w przyszłości jednak jeśli mamy się martwić o czyjeś zdrowie – w pierwszej kolejności o zdrowie strażaków, bo to oczywiście oni wdychali najwięcej gazów z miejsca akcji. Analiza ma też drugie dno – internauci bili na alarm o złym stanie powietrza, niekiedy podpierając się personalnymi anegdotami… tyle że jak wynika z raportów – nie znalazły one przekładu na zgłoszenie się po pomoc do służby medycznej. Nie chcemy brnąć za daleko we wnioski, jednak prewencyjnie stwierdza się, że internet to nie miejsce na krzyki, a działania wobec zdrowia powinne być podejmowane przy wsparciu kompetentnych do tego osób.
MEDIA
Tutaj się działo, dużo złego i dobrego. Wielki pożar to gratka medialna. Na miejscu pojawiły się całe ekipy medialne z największych mediów oraz przedstawiciele lokalnych rozgłośni. Każdy relacjonował jak mógł i tworzył materiał. Na miejsce ściągali także fotografowie i dziennikarze związani bezpośrednio z tematyką ratowniczą. Niektórzy lokalni fotoreporterzy musieli dzielić czas na pracę przy pożarze jako strażak i jako fotograf.
Po działaniach mediów w sieci pojawiła się fala artykułów, filmów, relacji. O pożarze w Zgierzu wiedzieli nawet amatorzy pożarnictwa zza granicy. Całość akcji stała się wyzwaniem dla obecnych tam ludzi by nie przeszkadzać w prowadzonych działaniach, ale także była areną do popisu fotograficznego i filmowego. Nie wszyscy mogli wszędzie wejść więc i produkcje były różne. Na szczęście nie stwierdzono oznak niesubordynacji wobec rządzących na miejscu służb – co świadczy o umiejętności zachowania profesjonalizmu nawet wśród młodych adeptów fotografii ratowniczej. Tym ważniejsza jest ta subordynacja, że każdy kto przekroczył radiowóz policyjny na ul. Struga – wchodził na teren na swoją własna odpowiedzialność, ale granica za którą mógł zaszkodzić sobie i osobom odpowiedzialnym za pilnowanie terenu była bardzo cienka.
Zachowanie na miejscu to jedna strona medialnego medalu. Druga to to co pojawiało się w publikacjach – i tak oto zmierzamy do tej najczarniejszej strony. Pożar w Zgierzu stał się wręcz dziennikarską żyłą złota. Napędzał oglądalność i wyświetlenia artykułów, filmów. Niektóre media (szczególnie lokalne – działające na terenie województwa łódzkiego) bardzo nieładnie tę żyłę złota wykorzystywały. W trakcie działań lub po ich zakończeniu pojawiały się publikacje siejące strach wśród mieszkańców. Dotyczyły „ponownych wybuchów pożaru” bez wyjaśnienia ludziom faktycznej przyczyny konieczności interwencji strażaków na terenie Boruty. Wyjątkowo nieczyste zagrywki zawierały w kilkuzdaniowych artykułach o konieczności ponownej interwencji straży zdjęcia z pierwszych dni pożaru. Tajemnicze dopytywania o intensywną toksyczność powietrza czy o smród z terenu działań. W taki sposób redakcja mogła generować kilkanaście publikacji – niestety kosztem strachu czytelników. Nawet publiczne zwracanie się do redakcji w komentarzach portali społecznbościowych nie przynosiło efektu i póki temat Zgierza nie schodził z ust ludzi – kolejne mało co wnoszące publikacje wypuszczano ludziomz prędkością przemieszczającego się dymu.
Na szczęście nie brakowało też dobrych stron medialnego szumu. Lokalna telewizja Aleksandrowa Łódzkiego wydała interesujący film (ZOBACZ) o działaniach druhów swojej gminy na terenie zgierskiej Boruty. Sławne wówczas „Módlcie się za nas…” obiegło chyba cały środowiskowy internet, a film mimo dyskusji lokalnych strażaków na temat materiału spotkał się ze sporą aprobatą również społeczeństwa nie związanego z działaniami straży pożarnej.
Pojawiła się jeszcze jedna dość nieprzyjemna sprawa. Bardzo dużą wtopę zaliczyło samo WCZK pod ostrzeżeniem nadzwyczajnym nr 3, gdzie pod jednym z komentarzy stiwerdziło że OSP.. pracowały tylko w początkowej fazie gaszenia pożaru. Informacja ta rozjuszyła środowisko i na nic zdały sie usprawiedliwienia, że WCZK ma w tym wypadku jedynie funkcję informacyjną – tudzież bardziej łącznikową. Źle przekazana informacja lub brak dostatecznej wiedzy w zakresie działających Sił i Środków stał się wręcz policzkiem dla ochotników. Przyznawali, że poczuli się potraktowani na zasadzie “ochotnik zrobił swoje to…”. Nie zostało wydane żadne oświadczenie w tej kwestii. Ostrzeżenie o którym mowa znajduje się tu: Sprawdź!
Inną rzeczą wartą odnotowania jest… utwór o pożarze. Zespół Mexyk nagrał bowiem cover utworu Tiny Turner – „Simply the best” przedstawiający w prosty, acz humorystyczny sposób lokalną sytuację. No cóż… ktoś broni?
KONSEKWENCJE:
W pierwszym artykule informowaliśmy was o złapanym podpalaczu. Niestety do tej pory nie udało się potwierdzić lub zanegować tej wersji. Są jednak informacje dotyczące innych odpowiedzialności. Portal WP dość odważnie przedstawia tezę karalności i odpowiedzialności za śmieciowy proceder. Pewne jest nałożenie kary finansowej – niepewne tylko na kogo. Najpewniej karą zostanie obciążony właściciel składowiska mimo wcześniejszego oświadczenia oraz złożonych zeznań w trwającym postępowaniu. Najwyższa możliwa kara za wyrządzone szkody to 1 mln zł i najpewniej taka wysokość zostanie nałożona. Kuriozum całej sytuacji ma miejsce jednak w zgierskich urzędach, bowiem przez kwestie formalne i trwające wciąż śledztwo firma nie otrzymała zakazu dalszego składowania odpadów. Co za tym idzie – firma może dalej ściągać śmieci i gromadzić je na terenie z ewentualną perspektywą kolejnego pożaru w bliższej lub dalszej przyszłości. Mówi się również o sankcjach dla byłego ministra środowiska Jana Szyszki, który miał uczynić z Polski śmietnik krajów zachodnich.
Z naszej strony to tyle. Jeśli masz jeszcze pytania na które nie znalazłeś odpowiedzi – napisz do nas. Zobaczymy – co da się ustalić. Dziękujemy za wytrwałość w czytaniu tej długiej publikacji, lecz jak widać – sprawa tego wymagała.