Łódź
Sytuacja pewnie znana jednostkom OSP, które w swoim podziale posiadają stare pojazdy gaśnicze na podwoziu przykładowo Jelcza 325. Gdy wyjeżdżasz na akcję – nie masz pojazdu zdolnego do przewozu większej ilości sprzętu. Jest wóz, obsada i kilka tysięcy litrów środka gaśniczego. Gorzej gdy w jednym momencie potrzebujesz nie tylko wody, ale i tego właśnie zostawionego na drugim (o ile straż posiada) wozie. W środę, 4 lipca sytuacja z podobnym scenariuszem zastała druhów z Ochotniczej Straży Pożarnej Łódź-Wiskitno. O godz. 18:30 zostali zadysponowani do pożaru pustostanu na ul. Faszynowej (odległość ponad 6 km najkrótszą trasą). Działania prowadzone wspólnie z łącznie 7 zastępami KM PSP Łódź oraz łódzkimi JRG 2, 4 i 7 trwały prawie 2 godziny. W tym czasie ratownicy z Wiskitna działali w aparatach OUO podając prąd wody w natarciu, a następnie pomagając w rozbieraniu spalonych elementów budynku. Po zakończonych działaniach zostali przedysponowani na ul. Wiośnianą. Oba adresy dzieli 8.5 km jednak z przystankiem w remizie na Wiskitnie zrobiło się już 13 km. Wezwanie na Wiośnianej dotyczyło usunięcia z poddasza gniazda owadów błonkoskrzydłych o średnicy 40 cm. Z pozoru pospolita dla ochotników interwencja zmusiła jednak druhów do zamiany w garażach GCBA Jelcza 325 na GLBM Forda Transita. Żeby tego było mało – podczas pokonywania drogi do remizy w Jelczu uszkodziła się opona. Koniec końców – do drugiego zdarzenia ochotnicy przyjechali z poślizgiem czasowym, którego udałoby się uniknąć będąc w posiadaniu wozu z lepszą możliwością gospodarowania skrytkami. W takiej kolejności zdarzeń w zasadzie nie ma o co robić szumu. Pytanie jednak – jakie konsekwencje mogłaby wywołać odwrotna kolejność dysponowania? Do jednego i drugiego zdarzenia wyjechała ta sama 6-osobowa obsada, więc mogłoby się okazać że nie będzie wystarczającej ilości druhów do wyjazdu na drugi alarm w remizie. Dla akcji gaszenia pożaru opuszczonego pustostanu podobna operacja może krzywdy by nie wyrządziła. Najbliższa jednostka PSP, która dotarła na Faszynową miała lekko ponad 3 km, a druga w kolejności miała już 8 km. W przypadku pożaru zamieszkałego budynku (np. domu jednorodzinnego) zamiast feralnego pustostanu – taka różnica czasowa mogłaby jednak skomplikować prowadzenie działań.
Kiedyś było jeszcze gorzej. Obecnie Wiskitno dysponuje GCBA na podwoziu Jelcz 325 z zabudową Osiny. Co ciekawe – w 2013r. wóz ten zastąpił… innego Jelcza – konkretnie 014 z zabudową JZS, który obecnie stacjonuje zapomniany na terenie byłej zajezdni tramwajowej na łódzkim Brusie. Pozyskany wówczas od kolegów z OSP Łódź-Andrzejów Jelcz dawał lepsze możliwości transportu ratowników przy pomocy kabiny brygadowej oraz oferował więcej miejsca w czterech skrytkach (plus piąta na autopompę). Coś za coś – kondycyjnie silnik osińskiego Jelcza był sporo gorszy od bliźniaka z JZS. Jak widać – kwestie radzenia sobie z problemami podziałowymi również starano się rozwiązać na wysokich obrotach ale przy marnych finansach. Mimo usprawnienia podziału – posiadany „Jelon” jest najstarszym i jednym z bardziej awaryjnych pojazdów pożarniczych w Łodzi. W artykule lokalnej gazety druhowie opowiadają, że przez zwarcie instalacji elektrycznej mało co nie doszłoby do spalenia wozu. Wiskitno stara się o zakup nowego pojazdu ratowniczo-gaśniczego. Jednostka ma zamiar we wrześniu startować z projektem w łódzkim Budżecie Obywatelskim. W poprzednich edycjach sami mieszkańcy Łodzi pokazali jednak, że aspekty bezpieczeństwa i starania ochotników nie stanowią dla łodzian celu choćby równorzędnego z budową nowego orlika – to przykre.
Czy samo miasto dałoby radę zakupić nowy wóz? Hmmm… trudne pytanie. Nie wplątując w pożarnictwo polityki – włodarze Łodzi od bardzo dawna są na bakier ze wsparciem ochotników, mimo że partie których przedstawicielami są włodarze zmieniają się. Faktem jest że na 14 łódzkich jednostek OSP dla 4 (w tym 3 spoza KSRG) udało się pozyskać nowe średnie lub ciężkie samochody ratowniczo-gaśnicze. Problem w tym, że wspomniane zdobycze podziałowe rozciągają się na osi czasu mierzącej kilkanaście, a nie nawet kilka lat. Ostatnio oddano do użytku zbudowaną praktycznie od zera strażnicę OSP Łódź-Łaskowice. Coś się więc teoretycznie dzieje – ale zdecydowanie za wolno. Żal ściska, bo w kwestii rewitalizacji centrum, czy planowania i realizacji inwestycji komunikacyjnych, architektonicznych, kulturowych (tak jak głośna ostatnio budowa trzech sporych stadionów za kilkanaście milionów zł od każdego) Łódź do prawdy imponuje. Na wyżej wymienione inwestycje wydaje się olbrzymie kwoty. Gdyby drobną ich część poświęcić na inwestycje w łódzkich ochotników – zakupiono by nawet kilka nowych i dobrze wyposażonych pojazdów plus wyremontowano do stanu zadowalającego wymagające nakładu finansowego remizy. Czas pokaże – czy coś w tej materii się zmieni.
Foto: BaLans Ratowniczy – Matalbin