Wrocław
22 marca 1966 roku przyniósł największą katastrofę budowlaną w powojennej historii Wrocławia. Katastrofa miała miejsce na terenie ówczesnej Wyższej Szkoły Rolniczej (obecnie Uniwersytet Przyrodniczy), gdzie trwały prace budowlane, skoncentrowane na wzniesieniu budynku, który miał zostać siedzibą Wydziału Melioracji Rolnych.
Konstrukcja budowanego obiektu zawaliła się, a okolice Placu Grunwaldzkiego zamieniły się w gruzowisko, przypominające krajobraz znany mieszkańcom Wrocławia z czasów wojny.
Prace budowlane
Prace nad nowym budynkiem prowadzone były przez Wrocławskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego a ich rozpoczęcie przypadło na przełomie lat 1964 i 1965. Nastawione na szybkie i wspaniałe rezultaty, komunistyczne władze nie były zadowolone z wolnych postępów na budowie, co prowadziło do nacisków szybkiego wybudowania budynku. Rezultatem nacisków ze strony polityków były zmiany w kierownictwie budowy, postanowiono także znacząco przyspieszyć tempo robót, by gotowy budynek mógł odgrywać rolę propagandowego, swoistego pomnika sukcesu. Do prac przy budynku wysłano także uczniów szkół zawodowych oraz niektórych więźniów z miejscowych placówek karnych. Mimo prób szybkiego wzniesienia gmachu, w marcu 1966 roku, wszystko wyglądało jak „rusztowanie” niż stabilny szkielet architektoniczny.
Pośpiech i lekkomyślność
Próba szybkiego wybudowania budynku spowodowała, że po godzinie 14:00, 22 marca 1966 roku, wskutek działania silnych podmuchów wiatru, konstrukcja zaczęła się chwiać i wydawać niepokojące dźwięki. Część robotników słysząc niepokojące dźwięki, opuściła wnętrze powstającego budynku. W tym czasie trwała także przerwa obiadowa, ale część pracowników pozostawała na miejscach pracy ze względu na narzucone szybkie tempo postępów w budowie. Niestety, niestabilność konstrukcji nie wytrzymała silnego wiatru i zawaliła się. Nat miejsce katastrofy przybyły wszystkie służby z tym również wojsko w celu odgruzowania miejsca i uratowaniu ewentualnych osób, które ocalały. Niestety, trwające do późnych godzin nocnych działania służb, zakończyły się jedynie wydobyciem zwłok i jednego mężczyzny, który kilka dni później zmarł w szpitalu w wyniku doznanych urazów. Ostatnie ciało zostało znalezione dwie doby po tragedii. Życie w katastrofie stracili, głównie młodzi, 20-kilkuletni mężczyźni a osierocone przez nich rodziny uzyskały wsparcie ze strony państwa w postaci różnego rodzaju zapomóg.
Dochodzenie i proces
Tuż po katastrofie wszczęto dochodzenie, które trwało rok i zakończyło się pociągnięciem do odpowiedzialności karnej dwóch kierowników budowy. Kierownik, który objął stanowisko, tuż po zażądaniu przyśpieszenia przez partię prac budowlanych, zmarł trzy lata później w więzieniu.